Geoblog.pl    arekimonia    Podróże    Prawie dookoła świata :)    Urubamba się wścieka
Zwiń mapę
2010
25
sty

Urubamba się wścieka

 
Peru
Peru, Machu Picchu
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 24588 km
 
Po cudownym ozdrowieniu Arka ruszyliśmy na zwiedzanie atrakcji turystycznej numer jeden w Ameryce. Droga do Agua Calientes (bazy wypadowej na Machu Picchu) nie dochodzi więc możliwości dotarcia były dwie, bezpośredni pociąg z Cuzco za 36$ od osoby w jedną stronę lub znacznie tańszy sposób kombinowany (jest jeszcze możliwy kilkudniowy trekking za 300$ ale w porze deszczowej to samobójstwo).
Nasza trasa do Aguas Calientes wyglądała następująco (stopem to pewnie z tydzień by potrwało), autobus do Urubamby (3 zł), busik do Ollantaytambo (1,5 zł), kolejne cztery i pół godziny na podłodze wesołego autobusu do Santa Maria (15 zł), sześciosobowa (cztery standardowo i dwie w bagażniku :) taksa (12zł) do Hydroelektrowni. Całość niewiele powyżej 10$. Z Hydroelektrowni pozostał już tylko dziesięciokilometrowy nocny marsz wzdłuż torów do celu. Właściwie całkiem przyjemnie gdyby nie zaczęło padać, na szczęście szliśmy w towarzystwie dwóch Argentyńczyków więc było nam raźniej.

Aguas Calientes jak można było się domyślić, ceny przesadzone i mocno tłoczno, ale nic to, ominąć się nie da. Całą noc padało i gdy wreszcie przestało ruszyliśmy na słynne Machu Picchu, jeszcze wtedy nie odnotowaliśmy faktu, że rzeka Urubamba grzmi jak odrzutowiec, a spienione fale docierają momentami do mostu. Po godzinie wreszcie wdrapaliśmy się do wejścia do słynnego miasta. To co zobaczyliśmy zaparło nam dech w piersiach, to nie same ruiny, co sceneria stanowi o magii tego miejsca. Można by siedzieć tam godzinami i wpatrywać się w okoliczne zielone szczyty, można gdyby nie deszcz skutecznie psujący całą zabawę. Około trzeciej zeszliśmy do miasteczka, wiedząc już z doświadczenia, że zostało nam niewiele czasu do ulewy, która potrwa do rana. Nie zdążyliśmy, a że zostawiliśmy w Cuzco, większość naszych rzeczy, na wieczorną kolację wybraliśmy się ubrani, co tu dużo mówić, nieco dziwnie, jeżeli niekompletnie. Na koniec mieliśmy jeszcze małą scysję z restauratorem, który próbował nas oszukać na napiwku, ale będzie już wiedział, żeby nie wkurzać klientów wchodzących do lokalu w samych kalesonach.

Następnego dnia podsuszeni tylko z grubsza (właściwie bez różnicy bo i tak znowu popadywało) zupełnie nieświadomi postanowiliśmy wrócić do Cuzco. Już dzikie tłumy na głównym placyku powinny nas zastanowić, po drodze spotkani ludzie coś wspominali o wodzie i helikopterze ale dopiero po 15 minutach dowiedzieliśmy się, że tory którymi szliśmy dwa dni wcześniej są zalane. Nie mając zbyt wielkiego wyboru szliśmy dalej spodziewając się że nie będzie łatwo. Gdy po półtorej godzinie dotarliśmy do zalanego miejsca faktycznie miejscami woda sięgała za kolana i tak przez jakieś 500 m. Chcąc nie chcąc zakasaliśmy spodnie i brnąc na bosaka w lodowatej wodzie przeprawiliśmy się na drugą stronę. Gdy dotarliśmy wreszcie do Hydroelektrowni czekała nas kolejna niespodzianka, rzeka zniszczyła drogę w kilku miejscach więc do Santa Teresy kolejny pieszy odcinek, żeby było wesoło musieliśmy omijać zerwane fragmenty wspinając się po zboczach gór, a żeby było jeszcze weselej nie mieliśmy ze sobą wody… Słońce jak na złość zaczęło prażyć niemiłosiernie i trochę tęsknie zaczynaliśmy już spoglądać na brudna wodę w rzece. Na szczęście spotkaliśmy wreszcie samochód, dostaliśmy po jabłku i krotką podwózkę a potem znowu z buta..
Całość zajęła nam 6 godzin i wykończyła nas kompletnie ale dotarliśmy do celu. Jedząc kanapki z awokado i opijając się przepyszną wodą z radością doczekaliśmy się bezpośredniego busika do Cuzco bo mieliśmy już na ten dzień dość kombinowania. Okazało się że i tak jesteśmy niezłymi farciarzami, oglądając miasto Inków ostatniego dnia przed wielką powodzią. Wielu ludzi (w tym reszta naszego busika) musiała wrócić z kwitkiem do Cuzco dowiedziawszy się ze wyprawa na Machu Pichcu jest na razie niemożliwa (ani pociągiem ani autobusami).

My jedziemy dalej. Do Boliwii.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (15)
DODAJ KOMENTARZ
Haldir
Haldir - 2010-01-28 02:24
No Bogu dzieki ze sie odezwaliscie, bo juz sie martwilem o was... Pras i internet a takze telewizja pelne sa dramatycznych wiadomosci o turystach w tym takze polskich odcietych od swiata na Machu Picchu i ewakuowanych smiglowcami itd itd.... juz sie nie pakujcie moze lepiej w takie tarapaty.....
 
arekimonia
arekimonia - 2010-01-28 02:57
U nas wszystko ok. Jestesmy nad jeziorem Titicaca w Boliwii. Nie odzywalismy sie, bo nie bylismy swiadomi, ze sytuacja jest az tak powazna (stad taka beztroska relacja) i spokojnie jechalismy do Boliwii. Jak wyjezdzalismy z Cuzco (wotrek) troche sie juz przejasnialo, wiec mamy nadzieje, ze ludzie wroca bezpiecznie do domow.
 
BPE
BPE - 2010-01-28 10:30
Przeżycia faktycznie niesamowite....dobrze, ze jestescie cali i zdrowi :-))
 
Matylda
Matylda - 2010-01-28 13:38
historia z dreszczykiem :)
dobrze, że udało wam się zobaczyć MP i bezpiecznie ruszyć dalej,
zdjęcia są jak zwykle rewelacyjne, co za kolory, soczyste i jaskrawe, kontrast waszych ubrań z tą zielenią w tle powalający
zdjęcie wody zalewającej tory pozwala poczuc grozę sytuacji (to był dopiero początek...) - mam nadzieję, że obędzie się tam bez straszliwych zniszczeń
buźka!
 
Matylda
Matylda - 2010-01-28 13:57
a te zalane tory to od kolei Malinowskiego czy jakieś alternatywne?
 
Klimki
Klimki - 2010-01-28 17:17
Jesteście Wielcy!!!! Szacun

 
Aga
Aga - 2010-01-28 21:55
Zdjęcia super reporterskie;-)
Po tej wyprawie chyba można Was nazywać traperami?
Ps.Przestroga dla tubylców: Klient w kalesonach jest bardziej awanturujący się!
(wczoraj n-ty raz oglądałam Misia)
 
Przemek
Przemek - 2010-01-29 10:40
Hej,
dobrze, że się w porę urwaliście stamtąd . Słyszałem w wiadomościach, że te helikoptery zabierały tylko starych, chorych lub tych co zapłacili 500$...
Arek - zastanawiałem się od dłuższego czasu co się stało z moją koszulką (niebieską), teraz wszystko jasne - pojechała na Machu Picchu :-)
 
Mama i Tata
Mama i Tata - 2010-01-29 13:49
A nam sie wydawało,że to my jesteśmy szaleni wyprowadzając się z miasta na mazurską wieś - widać niedaleko pada jabłko od jabłoni.
Ale nie przesadzajcie z tą ułańską fantazją i częściej dawajcie znać co u Was słychać.
Rodzice to rodzice i zawsze martwia się o dzieci.
Pozdrawiamy i życzymy dalszego farta w podróży.
 
igor
igor - 2010-01-29 22:10
będziecie mieli co dzieciom opowiadać i co pokazać - zdjęcia rewelka, mam nadzieje, ze macie ich DUZO więcej
 
Podskoczek
Podskoczek - 2010-01-30 00:39
Z tej wyprawy będzie niezła książka! Pobijecie Cejrowskiego, nie nadąży za waszymi przygodami na bosaka:)
 
arekimonia
arekimonia - 2010-01-30 22:16
Jestesmy juz od kilku dni w Boliwi a tutaj jakos krucho z inetnernetem, mamy nadzieje ze w stolicy bedzie lepiej (jutro ruszamy) i ponadrabiamy wtedy nasze internetowe zaleglosci. Ale tak w skrocie to jedziemy do KL z Buenos Aires co nam bardzo na reke bo troche sie napalilismy na Argentyne. Fajne miejsce w KL do zatrzymania sie mile widziane:)
Zdjec oczywiscie mamy wiecej, choc wcale nie tak duzo jak by sie mozna spodziewac po 5 miesiacach podrozowania ale na pewno wystraczy zeby zameczac nimi po powrocie :) Dzieki wszystkim za wsparcie i za cieple slowa!
 
zarza
zarza - 2010-01-31 21:57
juz dawno mi nikt tak nie zaimponowal.....chwale sie Wami przed wszystkimi moimi znajomymi jak bohaterami narodowymi;) zdjecia boskie...i tez licze na wydanie ksiazki po Waszym powrocie...juz zamawiam kilka egzeplarzy z autografami....co do Waszych planow...to nadal chce sie z Wami spotkac w Tajlandii albo Wietnamie...tylko nie wiem na jakie miesiace bukowac bilet....????
 
Don
Don - 2010-02-03 13:23
No ale muszę Wam powiedzieć, że mimo wszystko przeprawa w takich warunkach nie była zbyt rozsądna. Woda w górach potrafi przybrać dosłownie w kilka minut do takiego stanu jak na pierwszych zdjęciach. Dobrze, że jesteście cali i zdrowi :)
 
Maniek
Maniek - 2010-02-16 23:47
ciekawa historia to była jak usłyszałem w wiadomościach że ewakuowano tamte rejony, od razu pomyślałem sobie że wy tam jesteście, i byłem ciekaw co z wami, ale pomyślałem sobie że podróżnikom to i powódź nie straszna, no i nie myliłem się...
 
 
zwiedzili 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 440 komentarzy440 1120 zdjęć1120 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
04.11.2011 - 23.11.2011
 
 
24.08.2009 - 20.08.2010