Wreszcie znowu jeździmy autostopem. Nie bez problemów ale w końcu dotarliśmy do miasta Ibague. Udało nam się to tylko dzięki nowemu sposobowi, mianowicie zamiast stać przy drodze z wyciągniętym kciukiem pytamy (a właściwie Monia pyta) o podwiezienie na stacjach benzynowych i parkingach – to działa!
W Ibague zajął się nami Andres i jego przyjacielska rodzinka. Przez te dwa dni czuliśmy się jak członkowie rodziny, mama karmiła nas i dbała byśmy się czuli komfortowo, tata cały dzień nas po mieście i okolicznych miasteczkach a na koniec zaprosił do restauracji na pieczonego prosiaka :) W dodatku na honorowym punkcie ich domu stała choinka a mama codziennie udoskonalała szopkę więc nastrój przedświąteczny, mimo że daleko od domu jednak nam się udzielił. Na koniec dostaliśmy tomik poezji naszego gospodarza o artystycznej duszy i obietnice spotkania w Polsce – może wybierzemy się razem na koncert jego nowej ulubionej kapeli Kult :)
Kolejne dwa dni zmagań autostopowych i dotarliśmy do naszego przystanki świątecznego Popayan. Tu zamierzamy spędzić najbliższe kilka dni. Miasteczko zapowiada się nieźle, choć na razie wiele nie widzieliśmy, ruszyliśmy za tłumem na przedświąteczne zakupy w supermarkecie a zwiedzanie zostawiamy na kolejne dni. W naszym hostelu szykują się jakieś specjalne atrakcje, a ludzi jest sporo więc pewnie będzie wesoło. Generalnie Święta tutaj to raczej fiesta, będziemy mieli okazję przetestować jak to wygląda i zdamy relacje..
A korzystając z okazji życzymy wszystkim by ich Święta były bardzo wesołe i takie jak sobie wymarzyli.