Jako że nie mogliśmy otrzymać wizy do Iranu ani Pakistanu, narodziło się pytanie - co dalej? Początkowo myśleliśmy, że po prostu pojedziemy w góry na północ Indii do Lakdah. Jednak w trakcie kolejnego spaceru, lawirując pomiędzy śmieciami, błotem i krowimi plackami, starając się nie wpaść na krowę i nie dać się rozjechać rikszarzom i taksówkarzom doszliśmy do wniosku, że mamy dość Indii. Szkoda nerwów, nie zostaliśmy miłośnikami tego kawałka świata. No dobra ale skoro nie Indie to gdzie? Patrzymy na mapę i bach, padło na Zakaukazie. Bo blisko, bo to już Europa a nadal egzotycznie i wizę armeńską dają na lotnisku, a do Gruzji nie potrzebujemy. Dobra, czemu nie? Znaleźliśmy lot w rozsądnej cenie i piętnastego lipca o drugiej rano powiedzieliśmy Indiom „nara” (bez żalu), by po przesiadce w Moskwie wylądować w Erewaniu.
I to był strzał w dziesiątkę. Jesteśmy jak na razie zachwyceni. Wiadomo, po Indiach pewnie i Grójec by nas zachwycił, ale nie zmienia to faktu, że paradujemy po ulicach i cieszymy się jak dzieci: że mało ludzi, nikt nie krzyczy „hello my friend”, że czysto, że śmieci nie ma i obsranych krów, że nikt nie trąbi, nie krzyczy, nie robi nam zdjęcia, nie próbuje nas przejechać, są chodniki, a jak staliśmy na pasach to nawet zatrzymał się samochód i nas przepuścił!
No dobra ale i bez tego centrum Erewania jest po prostu bardzo ładne. Szerokie chodniki, mnóstwo drzew, fontanny, urocze kafejki i zadziwiająco niewielki jak na ponad milionowe miasto ruch samochodowy. Balsam dla naszych dusz :) Od dłuższego czasu marzyliśmy, o miejscu gdzie będzie można w spokoju poczytać na ławce książkę. Trafiliśmy nawet na tutejszy festiwal filmowy i takiej okazji nie mogliśmy przepuścić, kupiliśmy bilet na najbliższy seans i chociaż film okazał się średni sama wizyta w kinie (Moskwa notabene) mocno nas rozczuliła :)
Zatrzymaliśmy się u Ushera, wyluzowanego Irańczyka. Można poczuć co znaczy otwarty dom :) W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Usher gościł pod swój dach około czterdziestu podróżników. W jednopokojowym mieszkaniu jest jeszcz parka Serbów, w najbliższym czasie mają się jeszcze zjawić Amerykanie. Chyba będą spać w kuchni bo podłogę w pokoju zajęli Serbowie, ale Uscher mówi spoko, w szczytowych momentach nocowało po jedenaście osób :)
Klaruje się też dalsza część podróży, pojeździmy trochę po Armenii i do Gruzji. Stamtąd prawdopodobnie na łajbę i przez Morze Czarne na Krym. Ukraina to już jak w domu.