Geoblog.pl    arekimonia    Podróże    Prawie dookoła świata :)    Ale kanal..
Zwiń mapę
2009
22
lis

Ale kanal..

 
Panama
Panama, Panama City
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 19069 km
 
W drodze do Panamy (miasta) trafil nam sie bardzo klimatyczny stop. Mathiew, nasz rasta kierowca wybieral sie swoim wysluzonym Volkswagenem Transporterem do miasta aby go sprzedazc i kontynuowac podroz motorem, az do Argentyny (a wlasciwie do Maroka, przez Ameryke Poludniowa a nastepnie Hiszpanie). Swietny samochod, mile towarzystwo (kierowca, my i para Holendrow). Samochod tak nam sie podobal, ze nawet rozwazalismy zakup takiego w Polsce. Niestety auto nie zdzierzylo trudow i odmowilo posluszenstwa 60km przed Santiago. Poczatkowo sprawa wydawala sie prosta jednak nawet “najlepsi elektrycy w Panamie” nie byli w stanie postawic go na nogi przez ponad dobe. Juz nie chcemy starego Volkswagena...

Mimo wszystko dotarlismy do Panamy. W miescie stanelismy w historycznej czesci Casca Viejo. Dzielnica otoczona jest nieco przerazajacymi slamsami i niedawno sama nimi jeszcze byla, jednak od pewnego czasu przechodzi gruntowna renowacje, kamienica po kamienicy jest wyburzona i budowana wlasciwie od poczatku z zachowaniem tylko oryginalnej fasady. Dzielnica staje sie z dnia na dzien coraz bardziej “porzadna”, powstaja knajpy i restauracje (raczej niezbyt tanie), z pewnoscia w ciaglu kilku lat bedzie mozna podziwiac kolonialne cudo pytanie tylko czy nie zatraci swojego charakteru…
Pierwsza noc spedzilismy w hotelu Colon. Pieknym, kolonialnym hotelu, ktorego najlepsze czasy przypadaly na budowe kanalu, wiec troche dawno… Teraz trzeba sie opedzac od karaluchow, w suficie grzyb wyzarl dziure, a na sedesie nie ma deski, ale widac, ze sto lat temu hotel byl naprawde luksusowy (ta fontanna w holu, kafelki, dziadki rozpamietujace stare dobre czasy - bezcenne). Nastepne dwie noce w hostelowym dormitorium (mniej klimatyczne ale tansze I bardziej nowoczesne) by w koncu trafic pod skrzydla couchsurfera Rogera. Tak dobrze bylo nam w jego domu (naprawde moglismy sie czuc jak u siebie) ze postanowilismy znowu czesciej korzystac z Couchsurfingu. Oprocz nas w domu Rogera znalazlo sie tez miejsce dla Gulliany z Brazyli, ktora swietnie gotuje wiec mielismy tu istny raj :) A ze akurat nasz pobyt wypadl w weekend zlapalismy sie na maraton imprezowy w naprawde miedzynarodowej atmosferze (poznalismy ludzi z Chile, Wenezueli, Korei, Stanow, Niemiec, Francji, Austrii i Brazyli plus cala rzesza Panamczykow). Na szczescie mielismy, tez czas na zwiedzanie. Samo miasto potrafi byc uderzajco brzytkie, a rownoczesnie zachwycajace. Rownoczesnie widac tendencje do powstawania na obrzezach nowego perfekcyjnego, czystego, idealnego bogatego miasta odcinajacego sie od “starej” Panamy.

Miasto miastem, ale nie moglo sie odbyc bez punktu numer jeden wszystkich wycieczek czyli slynnego Kanalu. Sluzy Miraflores robia fantastyczne wrazenie, zwlaszcza w momoncie pokonywania przez nie ogromnych statkow (Panama rozpoczela projekt budowy trzecich, nowoczesniejszych sluz przystostowanych do potrzeb jeszcze wiekszych jednostek). Roger, ktory pracuje przy kanale jako pilot (statki sa “prowadzone” wzdluz sluzy przez niewielkie lokomotywy) zabral nas o odpowiedniej godzinie, sprawdzajac wczesniej, w jakich godzinach odbywac sie bedzie transport. W tym przypdadku ruch odbywal sie z polnocy (morze Karaibskie) na poludnie (Pacyfik). Wyladowane kontenerami (i tirami wygladajacymi jak resoraki) statki wygladaly jakby mialy sie nie zmiescic do “malutkich” sluz, jednak wszystko szlo sprawnie i zadziwiajaco szybko.

Jestesmy w Panamie, za miastem Panamericana ciagnie sie jeszcze przez kilkaset kilometrow by nagle urwac sie w dzungli Darien. Musielismy w koncu zdecydowac sie jak przedostac sie do Ameryki Poludniowej. Mielismy nastepujace opcje:
1. Samolot z Panamy do Kartageny, opcja calkiem tania, pewna, bezpieczna i nieco dretwa
2. Zorganiozwana lajba (do nabycia w ktorymkolwiek z hosteli) do Kartageny, opcja droga, niecale czterysta dolarow od osoby, ale pelna atrakcji takich jak np zwiedzanie archipelagu San Blas, czas trwania ok pieciu dni, wszystko fajnie ale troche drogo i w dodatku loteria w zaleznosci na kogo sie trafi, w tej samej cenie mozna miec luksusowy pieciodniowy rejs jak i mordege z pijanym kapitanem, terroryzujacym zalogei brakiem wody w polowie rejsu (slyszelismy takie historie)
3. Rejs i przeprawa na wlasna reke (taki byl nasz pierwotny plan), czyli dojazd na stopa do Carti na wyspach San Blas, znalezienie stateczku (doworzacego towar do wysp) do Puerto Obaldia (granica), kolejne lajby juz w Kolumbi do Copurgany i Turbo, do ktorego dochodzi juz droga, ktora mozna udac sie do Kartageny.
4. “Na Cejrowskiego” czyli na bosaka 150km przez dzungle, pelnej bandytow, “partyzantow” i Bog wie jeszcze kogo i czego
Poczatkowo sklanialismy sie ku trzeciej (glownie gdyz nie moglismy znalezc taniego lotu), ale dzieki pomocy lokalesow udalo nam sie znalezc lot za 115 dolaro ze wszystkimi oplatami (jakby ktos potrzebowal http://www.aires.aero/Home/), wiec nie zastanawialismy sie dlugo. W poniedzialek 23 listopada ladujemy w Kartagenie. ..
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (19)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (9)
DODAJ KOMENTARZ
Podskoczek
Podskoczek - 2009-11-23 02:09
"Na Cejrowskiego" byłoby zabawniej! Tylko czy miałby kto wtedy robić dalsze wpisy...
 
Aga S-J.
Aga S-J. - 2009-11-23 16:37
Arek rewelacyjnie się Was czyta, gratuluje pomyslu i odwagi!
Zdjecia swietne...az milo na Was patrzec. Powodzenia w dalszej podrozy:)
 
gufik
gufik - 2009-11-23 20:26
bawcie się bawcie... nie tylko zwiedzaniem człowiek żyje ;D
życzymy udanych lotów!!!
 
sąsiadka z kresów
sąsiadka z kresów - 2009-11-24 11:08
cudne relacje, cudne zdjecia.pozdrawiam z deszczowego otwocka
 
Don
Don - 2009-11-24 16:15
No i czemu nie na Cejrowskiego...no czemu... :) To byłaby dopiero relacja :)
 
arekimonia
arekimonia - 2009-11-24 16:37
Dolecielismy, mozemy polecic linie Aires, maly smiglowy samolocik, nawet poczestunek byl. Zwiedzamy piekna Kartagene i zbieramy materialy do nastepnej relacji :)
 
Kuba
Kuba - 2009-11-25 16:56
Siema, no ja jestem w tym Waszym blogu zakochany, śledzę day by day każdą relację, czekam na nastepną, Planujecie Chile????
 
Aga S-J
Aga S-J - 2009-11-26 14:12
ja tez sie zakochalam w tym blogu, codzienie sprawdzam czy jest ciąg dalszy!:)
 
arekimonia
arekimonia - 2009-11-26 15:30
Cieszymy sie, ze ktos w ogole to czyta :) Tak, Chile planujemy, aczkolwiek obudzilismy sie ostatnio, ze swiadomoscia, ze malo czasu na Am Poludniowa zostalo...
 
 
zwiedzili 13.5% świata (27 państw)
Zasoby: 78 wpisów78 440 komentarzy440 1120 zdjęć1120 0 plików multimedialnych0
 
Nasze podróże
04.11.2011 - 23.11.2011
 
 
24.08.2009 - 20.08.2010