Wypoczeci postanowilismy opuscic Gwatemale i ruszylismy w strone malutkiego Salwadrou. Po drodze odwiedzilismy jeszcze kolonialne miasto Antiqua. Troche sztuczne, jak nie w Gwatemali, wszystko czysciutkie, piekne i mnostwo bialasow, ale trzeba przyznac, ze malownicze (otoczone trzema wulkanami). Jendak po jednej nocy ruszylismy dalej.
San Salwadro przywital nas upalami, od ktorych ostatnio troche odwyklismy. Postanowilismy dac sobie czas na aklimatyzacje i spedzilismy leniwe dni nad Ocenaem w wioseczce El Sunzal, lezacej w ciagu piaszczystych plaz (piasek jest czarny) bedacych mekka surferow z Ameryki Srodkowej. Dobrze trafilismy bo akurat odbywaly sie zawody surfingowe. Moglismy podziwiac mistrzow, w ktorych wykonaniu, surfing wyglada na dziecinnie prosty sport :) Postanowilem nawet (Arek) sprobowac swoich sil, ale po dwoch godzinach ostrej walki z falami, wykonczony, spalony sloncem i odrapany postanowilem odlozyc swoje sportowe ambicje na pozniej (jeszcze nie udalo mi sie ustac na desce, ale na sledzia smigalem az milo)...
Reszte czasu spedzilismy na przemieszczaniu sie z hamaka na tarasie na plaze i z powrotem. Po trzech dniach ruszamy dalej w strone Hondurasu, w ktorym nie planujemy dlugo zabawic za to wiele obiecujemy sobie po Nikaragui...
Teraz pare slow o jedzeniu :)
Kuchnia w Gwatemali i Salwadorze, podobnie jak w Meksyku jest przepyszna. Zaczynamy sie martwic o nasze figury :) Wcinamy mnostwo tanich owocow (glownie arbuzy, banany, ananasy), ale najwieksze wrazenie robia zawsze na nas uliczne stoiska prowadzone przez babcie. Rzadko kiedy jestesmy rozczarowani, od pysznych mrozonych bananow w czekoladzie (choco-bananas :) przez roznej masci ciasta, placki, budynie po trzydaniowe obiady (hitem byly babcie na bazarze w Quetzaltenango z takim obiadem plus napoj za 4,5zl) wszystko jest pyszne. Przy czym kuchnia Meksykanska jest, naszym zdaniem, niedoscigniona. Niezwykle roznorodna i zawsze dobra. Tacos, Tortas, Quesadillas, Enchiladas, Enpanadas, Burritos, faszerowane papryczki, zupy kaktusowe i wiele, wiele innych, a wszystko okraszone obowiazkowa limonka i salsa... Ufff..